piątek, 13 grudnia 2013

Małe zakupy w Rossmannie.

  Cześć dziewczyny! Maturę ustną z polskiego z wielkim stresem zaliczyłam na 100%, Mikołajki spędziłam z kolegą, który przygotował kolację ze świecami i w efekcie stał się moim chłopakiem, potem poszliśmy na 18-nastkę, więc postanowiłam naskrobać coś na blogu ze względu na fakt, że jutro mam luźniejszy dzień. Niestety nauka w LO jest o wiele bardziej rozległa niż w gimnazjum.
  Każda z was chyba słyszała o promocji rossmannowej -40% na kolorówkę. Pewnie będę monotonna, ale pokażę Wam co upolowałam na owej wyprzedaży. Trochę czasu już minęło, ale oczywiście jestem tak niewyrobiona... Ciężko o dobre światło. Jako, że post piszę w środę, fotki cyknę w piątek i będzie wszystko pięknie :)

Całkiem skromnie i z tego się cieszę, ponieważ wszystko, co mi potrzebne mam a nie chcę gromadzić niepotrzebnie kosmetyków. Na pierwszy rzut poszły lakiery piaskowe, ponieważ jak dotąd nie miałam okazji ich nigdzie dorwać. Turkusowy stał się moim ulubieńcem, recenzja już wkrótce.

Kolejna rzecz, jakiej potrzebowałam był róż. Jako, że nie chciałam przepłacać i z pewnością nie kupiłabym go w cenie regularnej zdecydowałam się na owego koleżkę.


Ostatnią już rzeczą, może zbędną, a może nie jest pomadka Eliksir z Wibo bardzo dobrze Wam znana :) Jest o niej tak głośno na blogach, że nie sposób jej nie znać.



Jeeeejku, po około dwóch tygodniach w końcu go opublikowałam. Teraz szykuję post włosowy, szczególnie, że idą święta i pewnie będzie mi doskwierać nuda :)

sobota, 16 listopada 2013

Garnier Color Naturals - Jasny złoty brąz - wybór trafiony? :)

W przerwie pomiędzy nauką historii, a czytaniem "Mistrza i Małgorzaty" postanowiłam napisać post o coś, o co najczęściej pytacie. Mianowicie chodzi o coś, do czego nie przywiązuje zbyt dużej uwagi, bo mój kolor włosów, jakkolwiek będzie to brzmiało - jest kwestią przypadku. 

Zawsze marzyłam o rudościach, jednak nie uważałam, że mi pasują w całości. Dążyłam więc do brązu z rudym refleksem. Marzyłam o przyjemnym, ciepłym odcieniu. Wcześniej improwizowałam z szamponetkami, przez co kłaczki przybierały barwę od czerwonej, aż do spłowiałego brązu.

W końcu zdecydowałam się na posunięcie trwalsze, czyli farba. Wybór poszedł na Wellaton, w dużej mierze tylko dlatego, że "Karmelowa czekolada" oczarowała mnie etykietką. Jakież było moje zdziwienie, kiedy włosy okazały się rude... :)
Tutaj tego nie widać, ponieważ w dużej mierze zależało to od światła, ale musicie uwierzyć mi na słowo. Większość była oczarowana odcieniem jaki osiągnęłam... Ja jednak wyczekałam moment, w którym odrost stał się dwucentymetrowy i nieestetyczny. 
 Pobiegłam do drogerii i bez większego zastanowienia chwyciłam farbę Garnier Color Natuals "Jasny złocisty brąz". Czy był to wybór trafiony? :) 


Aplikacja wyszła bez przeszkód, jednak nie na ten temat będę się rozwodzić. Raczej mam na myśli stan przedzawałowy, kiedy to zmywając mazię z włosów okazuje się, że jestem czarna. Stopniowo kiedy włosy schły kolor się rozjaśniał, jednak ostatecznie stanęło na dość ciemnym brązie. Wszyscy chwalili kolor, ponieważ pasował mi do oczu i oprawy. Z każdym myciem kolor się wypłukiwał i ostatecznie stanęło na moim ulubionym - brązie z rudym refleksem. :) Nie zamierzam na razie farbować włosów, ponieważ myślę, że w tym wieku stałe katowanie włosów nie ma sensu. Farba jak najbardziej trafiona - nie niszczy, nie wysusza. 

Mimo, że wiele osób z mojego otoczenia twierdzi, że w ciemniejszych kolorach mi do twarzy ja uważam, że mnie postarzają, a przede wszystkim źle się w nich czuję.
Jakie macie przygody z farbowaniem?:) Eksperymenty udane, czy niekoniecznie?
 

niedziela, 10 listopada 2013

Włosowa aktualizacja (1) Listopad 2013

Witajcie!:)

Czas na aktualizację włosową, trochę dziwnie jako drugi post na blogu dawać aktualizację włosową. Powiedzmy, że jest to kontynuacja, dlatego już!:) Ostatni miesiąc był przełomowy dla moich włosów. Odnalazłam swoje prawie-idealne maseczki nawilżające, a co najważniejsze - zaakceptowałam je takie, jakie są. Co miłe, spotkałam się z pozytywnymi opiniami, dlatego walka o kręciołki wciąż trwa!:)
Czego używam?
Jeśli chodzi o szampony to Facelle, Garnier Ultra Doux z olejkiem migdałowym a także Barwa Ziołowa. Wszystkie szampony w moim przypadku dobrze oczyszczają, domywają oleje i spełniają swoje zadanie w stu procentach :)

W odżywkach góruje Garnier Awokado i Karite, którą używam częściej jako maskę. W czasie gdy nie miałam czasu na mycie głowy używałam Pantene; Odnowa i nawilżenie, która mnie mili zaskoczyła. Poza tym przeciętne średniaczki takie jak jedwabista odżywka z Yyes Rocher czy Garnier z olejkiem migdałowym.

Maski używane przeze mnie ostatnio bardzo często to Biowaxa; Naturalne oleje, Alterra z granatem, przewinęła się też Gloria, która z włosami nie robi nic :D

Jako półprodukty używałam Aloesu 10x zatężonego, mleczka pszczelego czy potrójnego kwasu hialuronowego.  

Olejuję cały czas oliwą z oliwek lub olejem winogronowym.  Nie widzę potrzeby kupowania innego oleju jak na razie, ponieważ bardziej stawiam na maski. Zauważyłam, że to właśnie one grają największą rolę w całej pielęgnacji. 

Stylizuję je odżywką b/s Joanną Naturią z miodem i cytryną lub Joanną z mlekiem i miodem. Jako mgiełkę reanimacyjną na rano mam zawsze uszykowaną mieszankę żelu, Joanny i wody :D Szukam czegoś lepszego, ale póki co się sprawdza jako tako :D


Przez te cztery miesiące byłam u fryzjera, być może widać, że cięcie wygląda trochę inaczej :) No i pofarbowałam włosy dwa razy, zamierzam znów, aczkolwiek teraz szamponem, ponieważ działa mniej inwazyjnie na włosy :D

Widać zmianę?:D Macie pomysł na wydobywanie skrętu i przetrwania z nim do rana?:)

czwartek, 31 października 2013

Chimerkowe włosięta.

Witajcie! :)

Jako, że jest to mój pierwszy post na tym blogu zacznę może od początku. Jestem zakręconą włosomaniaczką i to najczęściej temat włosów będę poruszać na blogu. W tym poście opowiem Wam co nie co o nich, o mojej przygodzie i tak dalej i tak dalej...

Więc włosomaniaczką jestem od 1,5 roku. Na wizaż zaprowadziło mnie prostowanie, którym spaliłam sobie włosy. Serio, suche z natury, skatowane prostownicą były w opłakanym stanie... Wzięłam się za siebie i różnymi kombinacjami doprowadziłam je do stanu jako-takiego. Jest okej, ale może być lepiej! :)


Moje włosy są wysokoporowate, suche z natury i przesuszone przez wiele czynników z zewnątrz jak i wewnątrz. Nie dostarczam im praktycznie żadnych witamin i jestem tego świadoma, ponieważ mój szybki tryb życia nie pozwala mi się nawet wyspać, co odbija się na ogólnym stanie zdrowia.

Mam za sobą kilka farbowań, o tym też przygotuję post bo to w sumie ciekawe i jednocześnie przestroga dla tych, którym znudził się naturalny kolor :) Nie, moje włosy nie są fioletowe. Kolory na zdjęciu są przekłamane, ale nie było im daleko do tego odcienia. 

Obecnie szukam sposobów na EKSTRA NAWILŻENIE :) Jako, że punkt rosy w ostatnich dniach sprzyjał rozpuszczonym włosom, to pytam Was dziewczyny, pewnie jesteście bardziej doświadczone! :D 
Co stosujecie, aby uzyskać miękkie w dotyku, dociążone włosy?:)

Drugi nowy początek.

Witajcie! Niektórzy z Was być może mnie kojarzą z bloga SOMEDROPSRAIN. Niestety, zapomniałam hasło, potem chęci odeszły i jakoś tak wyszło, że nie miałam ochoty blogować. Myliłam się. Blog jest od 6 lat częścią mojego życia i nie umiem bez niego żyć! :)

 Mam nadzieję, że Ci, którzy odwiedzali SOMEDROPSRAIN będą też odwiedzać Moją-Kosmetyczną-Obsesję :) Już niedługo nowy post, a ja tymczasem zabieram się do zmieniania wyglądu.

Buziaki!:*